Archiwum | jacob riis RSS feed for this archive

jacob riis _ duński geniusz

Riis był bardzo dobrym rysownikiem, jednak pełną wartość dokumentalną stanowiły nie rysunki a fotografie. To w zakamarkach i ciemnych uliczkach powstały jego najlepsze zdjęcia. Pochwalił się nimi do jednego ze swoich znajomych – dr Johnowi Nagle, zapalonemu amatorowi fotografii i dyrektorowi Biura Vital Statistics in City. Dzięki niemu nagle zyskał rzeszę nowych znajomych – fotografów. Praca zmusiła Riisa do fotografowania w ciemnych miejscach – początkowo doświetlał plany latarką, później był zwolennikiem lamp błyskowych. Uważa się, że on je rozpropagował.

Był amerykańskim reformatorem społecznym duńskiego pochodzenia, dziennikarzem i fotograf społecznym. Wydał kilkanaście książek. Uważany jest jako jeden z pionierów nowoczesnej fotografii.

___

Rok 1870. Jacob Riis, 20-letni stolarz z duńskiego Ribe, jak setki tysięcy Europejczyków wsiada na statek i w poszukiwaniu lepszej przyszłości wyrusza do Ameryki. Nowy Jork wita go w typowy dla siebie sposób: głód, noce spędzane w prowadzonych przez policję przytuliskach, chwytanie się dorywczych zajęć i twarde uliczne życie.

Po trzech latach zmagań do Riisa uśmiecha się szczęście – zahacza się jako reporter policyjny w „New York Evening Sun”. Z notesem i aparatem fotograficznym zaczyna przemierzać zamieszkane przez imigrantów ulice nędzy. Mulberry Street, Chinatown, Hell’s Kitchen. Irlandczycy, Włosi, polscy i rosyjscy Żydzi. Gangsterzy, prostytutki, sieroty… Riis nie szuka w tym smutnym świecie sensacji. Stara się docierać do małych prywatnych historii, podobnych do tej, którą sam przeżył. Mówi o sobie, że chce zostać Karolem Dickensem z Lower East Side. Wychowany w protestanckim duchu, wierzy w misję tego, co robi – dziennikarstwo traktuje jak narzędzie zmiany społecznej.
W 1890 roku Riis wydaje dzieło swojego życia, książkę „Jak żyje druga połowa”. Rzecz mieści się na pograniczu reportażu, socjologicznego raportu i fotografii dokumentalnej. Przejmujący opis życia nowojorskiej biedoty uderza w sumienie nieznającej skali problemu klasy średniej i wywołuję nagłą falę przedsięwzięć charytatywnych. Poruszony wydawnictwem Theodore Roosevelt, zdobywający rozgłos szef lokalnej policji, nazywa Riisa „najbardziej pożytecznym z nowojorczyków”.